Rok szkolny w pełni, dzieciaczki chodzą do zerówek, przedszkoli,podstawówek i dalej, a matki ?
Matki odpoczywają? Oj nie, tak by się tylko wydawać mogło-sprzątają o pocie czoła, gotują obiady te matki i jeszcze zdążyć gdzieś muszą, a to tu, a to tam - a nie daj Boże jakieś dziecko ma matka w domu, niemowlaka takiego, na ten przykład co dopiero „a-gu” zaczyna gadać. I weź się matko domyśl czego chce. Ciężki żywot tej matki. Ależ jaki słodki ten żywot, gdy widzi matka uśmiech dziecka.
Ja taki uśmiech widziałam u mojej pierworodnej, gdy podsunęłam jej pod nos mazaki BlendyPens pewnego pochmurnego dnia. Nudziła się dziecina potwornie, a matka na jej minę patrzeć nie mogła. Uknuła więc matka plan zabawienia dzieciaka. I tak rozpoczął się test.
Tak jak mówiłam, pierworodna zasiadła do mazaków, znowuż niestety nie zdążyłam opakowania sfotografować, bo poszłoooo, ważniejsze mazaki i ramki były.
W zestawie znajdziemy:
- 6 ramek na zdjęcia do pokolorowania (różnych wielkości)
- 9 tekturek z różnymi wzorami do naklejenia i pokolorowania
- 10 małych dwustronnie klejących podkładek
- klej z brokatem
- 6 tub do mieszania kolorów
- 12 mazaków BlendyPens
- instrukcja.
Rameczki są bardzo ciekawe, w różnych wielkościach (2 małe,2 średnie,2 duże), co pozwala na wstawienie później różnych zdjęć. Moja córa co prawda zaczęła od najmniejszej ramki, ale jeszcze do dużych dojdziemy, także powolutku....
Tekturki dołączone do przyklejenia są w tych samych wzorach co ramki, co nie za bardzo jest kreatywne, nie spodobało mi się to, ponieważ dziecko nie ma za dużego wyboru, może nakleić np. tekturkę żyrafy na żyrafę - oczywiście frajda jest w malowaniu tekturki, którą w sumie nawet nie trzeba naklejać akurat na ramkę, można wykorzystać ją np. na zeszycie.
Mazaków jest 12, tub do mieszania kolorów 6. Dlaczego ? Ponieważ mazaki są małe i połączone ze sobą właśnie tą tubą. Tak naprawdę mazaki nie mieszają się „w tubie”, chodzi o to, że nie wylewa się tam atrament. Po prostu koniuszki mazaków stykają się tworząc inny kolor na końcówce mazaka. Nie jest to trwałe, można powrócić do pierwotnego koloru mazaka. Nie mniej jednak efekt jest naprawdę świetny. Ja niestety źle przeczytałam instrukcje, tzn. źle zrozumiałam i przekręciłam jeden z mazaków, ale to nie przeszkadza się im łączyć.
Jak widzicie kolory są piękne i żywe, do zestawu dołączone dwustronne podkładki do naklejenia tekturek oraz brokatowy klej.
Córa jak zabrała się za malowanie to niczym odciągnąć jej się nie dało, dzieciaka miałam z głowy na lekko godzinę. Aż mi dziwnie było bez jej pisków i krzyków nad uchem.
Kolorowała małą ramkę, najpierw malowała bez łączenia, ale później ekperymentowała, niestety aparat mi kolory zakłamał. Cóż.
Córa zestawem jest zachwycona ! Ja z resztą też, bardzo ciekawa inicjatywa i pomysł na naukę kolorów. Pierworodna za każdym razem się dziwiła jaki kolor powstaje po zmieszaniu dwóch różnych.
„Mamo, mamo patrz z żółtego i niebieskiego jest zielony...jak to?”
I tak zaczęło się moje tłumaczenie. Był niezły wykład, trudny do wytłumaczenia aby zrozumiała, ale dałam radę.
A oto kilka zdjęć mojej artystki:
Oraz efekt końcowy.