Makeup Revolution, Paletka Matte Brights - swatche. | Marine Ladies - blog beauty i lifestyle

Makeup Revolution, Paletka Matte Brights - swatche.

Udostępnij ten post



Jakiś czas temu pokazywałam Wam tę paletkę oraz makijaże nią wykonane. Jako że miałam wiele głosów za tym by zrobić jej swatche postanowiłam się z Wami nimi podzielić i przy okazji zaopiniować z punktu mojego widzenia. Zapraszam dalej.




Zacznijmy od opakowania paletki. Jest plastikowe, ale przekonałam się (niestety) o tym, że solidnie wykonane. Paletka mi spadła podczas wyciągania kuferka, upadła na rant i jestem pełna podziwu. Ani rysy na opakowaniu, ale niestety ucierpiał biały cień (szok, że tylko on). Na szczęście umiem to naprawić.


Kolory wyglądają w opakowaniu na intensywne, zachęcające i cudowne. Dlatego też była to paletka Makeup Revolution, którą wzięłam jako pierwszą. Uwielbiam kolorowe makijaże, kocham kolory na oczach.

Paletka ta jak dla mnie jest „kopią” paletki Sleeka Matte Brights, ale czy na tym samym poziomie? Nie mam niestety tej paletki Sleeka, ale posiadając dwie inne, wiem, jaką pigmentacje serwuje nam Sleek.

Niestety aż tak pięknie nie jest, ale dla początkujących wizażystek, albo cierpliwych już zaawansowanych jest idealna. Tylko kilku rzeczy mogę się przyczepić. O tym za chwilę. Najpierw pokażę Wam swatche. Wszystkie są wykonane BEZ BAZY.


• Cień biały ma średnią pigmentację, ale idealnie nadaje się na łuk brwiowy.
• Cień szary niestety mnie zawiódł, myślałam, że będzie lepszy, miałam masę pomysłów, ale niestety miłości z nim nie będzie. Słaba pigmentacja, ledwo widoczny.
• Turkus...też daje wiele do życzenia bez bazy — z bazą jest całkiem-całkiem jak się go wklepie.
• Pomarańcz to piękny neonowy niemal kolor. Świetna pigmentacja!
• Róż, neonowy bardzo ładny kolor, chociaż w paletce kolor nie wygląda na tak intensywny.
• Do fioletu miałam duże nadzieje, niestety trzeba się napracować by uzyskać ładny efekt.


• Ciemny róż, wygląda podobnie do poprzedniego, ale jest ciemniejszy o ton. Na oku zlewają się razem i nie widać różnicy, natomiast pigmentacja jest dobra !
• Żółty, szczerze powiedziawszy, myślałam, że będzie ładny kanarkowy, a na oku robi prześwity, jest jak kurze żółtko.
• Delikatna brzoskwinia, bardzo ładny cielisty cień, który na swatchu jest niewidoczny prawie, ponieważ świetnie zlewa się z moim kolorem skóry, idealny do dzienniaków.
• Ciemna zieleń, butelkowa — coś cudownego, piękny i intensywny kolor, pigmentacja tego cienia mnie zachwyciła.
• Lazurowy, sami widzicie, jaki on piękny, pigmentacja jest cudowna, zakochałam się w nim bez litości.
• Szmaragdowa zieleń (tak mi się wydaje), piękny kolor pomiędzy morskim a butelkowym. Bardzo wyrazisty.

Wszystkie cienie utrzymują się z bazą bardzo długo. Ciemne bez bazy również, ale te jaśniejsze bez bazy niestety już gorzej. Łatwo się blendują, ładnie ze sobą łączą i są bardzo proste w użytkowaniu.

Niestety zauważyłam jeden minus — nie lubią się aplikować na mokro, chociaż i w sumie, gdy przejedziemy palcem po cieniu, też tego nie lubi. Prasuje się, nie wiem jak to inaczej nazwać. Tworzy się taka powłoczka, którą trzeba lekko zdrapać by na nowo się cieszyć cieniem — inaczej nie ma szans.
I to chyba najbardziej mi w tej paletce przeszkadza.


Cienie kosztują 20 zł i możecie je kupić na przykład w sklepie kosmetykomania.pl, który bardzo polecam!