Jak blogerka otrzymała miano oszusta i straciła reputację ? | Marine Ladies - blog beauty i lifestyle

Jak blogerka otrzymała miano oszusta i straciła reputację ?

Udostępnij ten post


Opowiem Wam dziś historię, niestety prawdziwą, jak pewna blogerka, ba, wizażystka czuła się na tyle pewnie, albo nie ma tyle w głowie, co powinna, że bez skrupułów i z pełnym wyrachowaniem oszukała kilka osób, w tym mnie i... zwiała.

OSTRZEGAM POST DŁUGI I WIELE ZDJĘĆ ZAWIERA !!

Zaczęło się niewinnie. Milena organizowała rozdanie, gdzie do wygrania była paleta cieni firmy Paese i kilka innych rzeczy. Skusiłam się, bo lubię cienie tej firmy.


Los mi sprzyjał i wygrałam rozdanie. Niestety tego dnia u mnie Facebook nawalał, nie chciał się ładować i nic nie chciał pokazywać (pamiętacie ten okres zawieszania się facebooka, jak wszyscy panikowali?) więc od razu nie mogłam wysłać adresu, dopiero na drugi dzień.



Milena bulwersowała się na fanpage, że osoba została powiadomiona (czyt. ja), a nie wysłała w ciągu 24 h adresu, a ona swój czas ceni. Wysłałam na drugi dzień i Milena łaskawie się nade mną zlitowała.
No to czekałam cierpliwie... Paczki nie dostawałam, więc postanowiłam do niej napisać.



Ok, problemy. Kumam, każdy czasem je ma, jest też tylko człowiekiem, każdemu się przytrafić może. No to czekałam dalej, bo napisała przecież, że w tygodniu wyśle...
Trwało to znowu jakiś czas, nagle Milena do mnie napisała wiadomość z prywatnego profilu, z prośbą bym jej zalajkowała komentarz, pomyślałam sobie „A co mi szkodzi, niech ma. Wygrałam u niej rozdanie, lubię jej mejkapy to zalajkuję jej". Przy okazji spytałam o paczkę...



Miała być od 15.12.2014 wysłana w ciągu tygodnia, a tu się okazuje, że wysłała właśnie „wczoraj” (czyt. 7.01.2015). No ok, to czekam dalej, skoro już wysłała. Jakiś czas temu patrzę, a jej profil prywatny został usunięty. To dało mi do myślenia. Z początku myślałam, że może blok facebooka jak to ostatnio ma miejsce, ale nie. Po prostu usunęła, a administrację fanpage przekazała komuś innemu, by go nie stracić (i tutaj okazuje się, że Milena i ją oszukała, nie powiedziała wszystkiego, nie wtajemniczyła w to, że jakieś paczki wysłała.).

Niedawno też okazało się, że nie jestem sama, która czeka tak długo. Zgadałyśmy się przypadkiem na moim fanpage, gdy pisałam, o ironio, o innej oszustce.

Ona wygrała trzy tygodnie po mnie i równie tak samo Milena ją zbywała. Zrobiłyśmy mały wpis na grupie makijażowej. Wtem odezwała się dziewczyna, która jej tego fanpage prowadzi, tzn. utrzymuje go za darmo, by Milena go nie straciła (i tutaj nie potrzebnie została zaatakowana, broniła ją, bo nie wiedziała, że Milena skrywa takie sekrety. Nie potrzebnie oberwała, ale sobie już to wyjaśniłyśmy i jest ok).

Napisałam pod Mileny postem na fanpage komentarz, utworzyła sobie fałszywe konto, by nam odpowiedzieć, po czym skasowała post.



Po czym otrzymałam komentarz na blogu pod postem makijażowym, tłumacząc, że OBIE paczki przypadkowo źle zaadresowała, paczki jej wróciły i leżały na poczcie, a poczta nie zostawiła jej awizo. Przypominam, że obie wygrałyśmy z prawie miesięcznym odstępem czasowym.



Milena w popłochu naszego ataku powiadomiona o zajściu wysłała paczki w poniedziałek (19.01.2015).
I tu się zaczyna prawdziwa zabawa. Pierwsza, bo wczoraj już otrzymała paczkę Ania, która wygrała po mnie.



Byłam przerażona, ale pomyślałam, że może poczta, bo rzucają tymi paczkami, a to w zwykłej kopercie z folii bąbelkowej było. Potem doczytałam, że nie było folii zabezpieczającej paletkę ani aplikatora. Miałam tę paletkę i jak ją kupowałam były obydwie wymienione rzeczy. Widać na zdjęciach, że cienie są po prostu używane, paletka popękana, porysowana.

Dziś moją nagrodę otrzymałam ja i zapobiegawczo robiłam foty od razu na świeżo. Za chwilę zobaczycie sceny drastyczne, zaleca się użycie alkoholu bądź melisy. Popcorn wskazany. Dietetykom odpuszczam grzech.




Od początku już miałam złe przeczucia, ale w miarę rozpakowywania było tylko gorzej...


Okej... te rzęsy jeszcze zrozumiem, bo zamawiałam taki 10-pak z Chin i też w jednym kawałku nie przyszły. A później...MASAKRA. Jakby obuchem w łeb. Zapraszam na fotorelację...



Czy to wygląda na nowe ? Z widocznymi śladami użytkowania...





Jak widać, szminka była używana. Szkoda, bo podoba mi się kolor. Opakowanie tez daje wiele do życzenia. Następnie dwa pędzle...








Szczerze bałam się dotykać tych pędzli gołą ręką, więc włosie obmacałam w rękawiczce lateksowej, brud jest twardy, włosie po prostu sypie kurzem i w dodatku śmierdzi...





Kredka z Boots'a. Gąbeczka do smoky jest brudna, starta i bez plastikowego zabezpieczenia. Kredka temperowana i to nieudolnie, w dodatku użyta po temperowaniu...



Kredka z NYC. Nie dość, że używana to jeszcze widać na niej inny kolor (którego aparat nie złapał). Nawet nie raczyła jej naostrzyć...
I teraz najlepsze, takie powiązanie wszystkich katastrof w jednej paletce, o którą właśnie grałam...














Jak widzicie paletka nie dość, że używana, to i poniszczona. Pokrywki się w rękach rozwalają. Cienie są niektóre zmasakrowane, jedna wielka tragedia.

Okazuje się, że nie tylko my z Anią jesteśmy oszukane. Ja nie znam szczegółów, więc nie będę Wam na ślepo opisywać.
Całą tą tragedią kierowała i zwodziła:


Ja nie wiem, ale mam wrażenie, że takie afery cholera, same mnie szukają. Uczepiły się mnie ostatnio jak rzep psiego ogona i nie chcą iść. Jestem już tym zmęczona i mam dość. Serio.
Ze względu na to, że ja chcę być uczciwa, to sama po dupie dostać muszę. Dzielę się tym z Wami, by Was ustrzec przed Mileną i jej gierkami.

„A taka miła, takie piękne makijaże robi”. - niestety, talent to nie wszystko...

EDYCJA !!!!!
Wiecie co? Teraz to ja się dopiero wku***am ! Jedna z czytelniczek podesłała mi link. Co tam zastałam ?! PROSZĘ BARDZO !!!