Róż, który otrzymałam jest koloru J5. Jak dla mnie jest to ciemna brzoskwinia, która wygląda wprost apetycznie. Jest matowy, dzięki czemu świetnie nadaje się do konturowania twarzy.
Jego konsystencja jest lekka i kremowa, mam wrażenie, jakbym opiewała twarz jedwabiem. Pozostawia przyjemne uczucie delikatności, ale też dba o to, aby skóra oddychała. Mimo tego jego pigmentacja jest intensywna i trzeba uważać z aplikacją, by nie wyglądać jak sztuczna lalka (czyli po prostu śmiesznie).
Efekt, jaki daje po aplikacji, jest naturalny (jeżeli nie przesadzimy oczywiście). Świetnie konturuje rysy twarzy i dodaje wyraz świeżości na twarzy. Utrzymuje się około 10-12 h na bank, ponieważ nie zwykłam dłużej nosić makijażu, a więc znika on dopiero z całym makijażem. Ja jestem niesamowicie zadowolona z niego.
Przepraszam za słabą jakość zdjęcia, ale niestety mój aparat chwilowo w naprawie i musiałam posłużyć się wadliwym i przeżytym telefonem.
Jego cena to około 16,40 zł -na pewno, gdy mi się skończy, to go kupię. Już nie wyobrażam sobie mojego makijażu bez niego. Zdecydowany mój faworyt z róży — pobił mój ukochany róż z Bourjois.
Jego skład także nie przeraża, nie trzeba uciekać na drzewo, ani klnąc na niego stoma diabłami. Nie zasługuje też pod tym względem na miano siedliska parabenów — ale wiadomo, jest kosmetykiem, a one mają swoje prawa.