Rossmann, to bardzo popularna drogeria, którą odwiedza wiele kobiet. Myślę, że Ty również. Jako jedna z kilku ma wielkie promocje – zaniżają ceny nawet o połowę. Ja jednak odpuszczam sobie ten wątpliwie idealny przybytek. Nie, wróć, inaczej. Chodzę do Rossmann'a, ale nie kupuję kosmetyków czy akcesoria do makijażu. To, co naprawdę się bardzo rzadko zdarza i kupię pod presją, mogę na palcach zliczyć ale NIGDY nie jest to kolorówka czy pielęgnacja. Dziś wyjaśnię Ci dlaczego.
WYSOKA MARŻA
Niestety, gdy patrzę na ceny podkładów, lakierów czy nawet pudrów, to mam wrażenie, że źle trafiłam i mam omamy, może to gorączka? Nie. To wysoka marża. Podkład L’Oreal za 60 zł? Chyba sobie kpią. Ten sam podkład mam o połowę taniej w sprawdzonej internetowej drogerii.
EKSTRA PROMOCJE ! -49%
Zastanawiałaś się, dlaczego im się opłaca robić takie promocje? Marżę mają tak wielką, że nawet gdy cena będzie o połowę niższa, to na tym zarobią. Jakaś część marży pozostanie, a kobiety niczym dzikuski rzucą się na mięso i wykupią cały dostępny asortyment. Czysty zysk. Druga sprawa - trzeba się pozbyć tego, co najmniej schodzi.
Macaczki — Cebulaczki
Nic mnie tak w drogeriach nie denerwuje jak pootwierane, macane, zużywane namiętnie i odgryzane nawet kosmetyki. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by to robić. Po to są testery, a gdy ich nie ma na półce, prosi się ekspedientkę o niego. Jeżeli nie jest dostępny, prosisz o uzupełnienie testerów. Sklep musi zamówić brakujące testery. Nigdy nie otwieraj nowych produktów!
Po pierwsze tracą na jakości, nawet jak nie dotkniesz. Zegar daty przydatności zaczyna bić, a tusze zaczynają zasychać (one mają bardzo krótką datę, bo dwa miesiące!), po drugie — zarazki i bakterie. Ostatnie — nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe. Nie chcesz kupić używanego kosmetyku, prawda?
„Ale ja właśnie otwieram, żeby sprawdzić, czy nie jest używany / czy kolor jest ok, bo nie ma testera” – co za durne tłumaczenie, hipokryzja aż kipi. A co jak się rozmyślisz i odłożysz? Czynisz to samo co macaczki. Jeżeli chodzi o ekspedientki, które otwierają kosmetyki… eh, szkoda tutaj się rozprawiać - ja zwalniałabym je hurtowo.
NIEKOMPETENCJA
Ilekroć dla podpuchy pytałam o odpowiedni odcień dla mnie i co Pani z podkładów, by polecała, otrzymuję co najmniej o dwa tony za ciemne propozycje, oczywiście z tych najdroższych firm (tłumaczenie: opali Pani buzię, a to najlepszej jakości podkład). Wybacz, ale skoro ekspedientka się nie zna, to powinna odmówić pomocy, ewentualnie poprosić doświadczoną koleżankę, która ma o tym jakieś pojęcie. Może Rossmann w końcu zacząłby widzieć problem, wysyłać te biedne, niedouczone kobiety na szkolenia (chociażby kursy!) albo chociaż weryfikować doświadczenie, bo takim zachowaniem nie dość, że doją z ludzi kasę, to jeszcze robią im krzywdę. Podwójną. Nie generalizuję, ale taka jest właśnie większość ekspedientek.
OCHRONA
Zazwyczaj na ochronie siedzą emeryci, bądź młode chłopaczki, które po ledwie zdaniu zawodówki cieszą się, że w ogóle jakąś pracę znaleźli, a na dumnej pozycji ochroniarza, dostają arbuzów pod pachami, ewentualnie zaczynają wyrastać im pierwsze kłaki na klacie z dumy, na jakiej posadzie są (tu muszę sprostować, bo nie każdy potrafi czytać i analizować tekst. Tak, wiem, że nie tylko po zawodówce idą do tej pracy, a łapią się też jej na przykład studenci, to, co napisałam pochodzi tylko i wyłącznie z moich obserwacji). Chodzą za Tobą, jakbyś miała zaraz ukraść wątpliwej klasy eyeliner czy zasypkę do pupy dla niemowlaka. Szwęda się za Tobą, patrzy na ręce i jeszcze głupio pyta, czemu jesteś tak speszona i czy coś kombinujesz, jeżeli tak, to nie masz szans, bo tu kamery, a on ma czujne oko. Czujesz się co najmniej jak w BigBrother. A już na pewno jak potencjalny złodziej.
Zazwyczaj na ochronie siedzą emeryci, bądź młode chłopaczki, które po ledwie zdaniu zawodówki cieszą się, że w ogóle jakąś pracę znaleźli, a na dumnej pozycji ochroniarza, dostają arbuzów pod pachami, ewentualnie zaczynają wyrastać im pierwsze kłaki na klacie z dumy, na jakiej posadzie są (tu muszę sprostować, bo nie każdy potrafi czytać i analizować tekst. Tak, wiem, że nie tylko po zawodówce idą do tej pracy, a łapią się też jej na przykład studenci, to, co napisałam pochodzi tylko i wyłącznie z moich obserwacji). Chodzą za Tobą, jakbyś miała zaraz ukraść wątpliwej klasy eyeliner czy zasypkę do pupy dla niemowlaka. Szwęda się za Tobą, patrzy na ręce i jeszcze głupio pyta, czemu jesteś tak speszona i czy coś kombinujesz, jeżeli tak, to nie masz szans, bo tu kamery, a on ma czujne oko. Czujesz się co najmniej jak w BigBrother. A już na pewno jak potencjalny złodziej.
To tylko kilka przykładów, które sprawiają, że nie chodzę do Rossmanna, ale pewnie jeszcze kilka by się znalazło. A Ty? Jakie masz doświadczenia? Co Cię wkurza? A może jesteś zwolenniczką Rossmanna?
Post nie miał w zamiarze nikogo obrazić, jeżeli poczułaś się urażona, to przepraszam. Chociaż nie. To by znaczyło, że jesteś jedną z „macaczek”. Nie przepraszam bo za prawdę się nie przeprasza.
Post jest pisany tylko i wyłącznie na podstawie moich doświadczeń. Tak, nie jestem dobra „w gramatykę”, ale przynajmniej stawiam przecinki i kropki. Aloha grammanazi! : )
Post jest pisany tylko i wyłącznie na podstawie moich doświadczeń. Tak, nie jestem dobra „w gramatykę”, ale przynajmniej stawiam przecinki i kropki. Aloha grammanazi! : )