Dziś kolejna recenzja z serii „zakupy na Aliexpress". Tym razem jest to szminka w płynie Jeffree Star o kolorze zatytułowanym „Anna Nicole". Wybrałam tę piękną czerwień, bo takiej matowej czerwieni brakowało w moim kuferku. Jaka się okazała?
Zacznę może od tego, że nie chodziło mi o to, by świecić „marką”, bo jest to podróbka. Chodziło mi o sprawdzenie jakości oraz spodobał mi się kolor, tak samo, jak w przypadku Lime Crime. Nie chodzi tutaj o markę, bo mogłoby tam nawet widnieć „Dupa Maryna". Jestem ciekawskim stworzeniem, więc wszystko sprawdzam. W dodatku szminkomaniaczka, a to wiele wyjaśnia.
Zacznę od opakowania, które okazało się bardzo solidnym i grubym kawałkiem plastiku. Narzekać jednak muszę na napisy, które bardzo szybko się ścierają, chociaż nie zależy mi na tym napisie.
Pacynka do malowania jest typowa dla tego typu szminek. Jest wygodna i mięciutka, a przy tym bardzo precyzyjna. Z czerwonym kolorem jednak trzeba uważać (z resztą jak z każdym ciemnym kolorem), aby nie wyjechać poza granice ust, bo będzie wyglądać to komicznie. Produktu nabiera się odpowiednia ilość, do wymalowania jednej wargi.
Kolor jest obłędny, a pigmentacja zwaliła mnie z nóg, coś cudownego! Piękna, soczysta czerwień. Szminka jest po prostu nie do zdarcia, jedynie czymś tłustym, więc tutaj nie polecałabym jeść niczego z tłuszczem, bo pomażesz sobie ją po całej buzi. Picie, jedzenie bez tłuszczu — jak kamień, nieruszona.
Swatch, który za chwilę zobaczysz na ręce, nie mogłam zmyć przez dobry tydzień, bo nadal był ślad. Bez obaw — z ust, zmyta dwufazową tłustą, nie zostawia po sobie śladu.
Swatch, który za chwilę zobaczysz na ręce, nie mogłam zmyć przez dobry tydzień, bo nadal był ślad. Bez obaw — z ust, zmyta dwufazową tłustą, nie zostawia po sobie śladu.
Kupiłam ją za około 6 zł na Aliexpress, doszła do mnie po około miesiącu.