Każda z nas marzy o tym, aby ktoś nas dopieszczał, kobiety lubią, gdy się o nie dba. Co zrobić, gdy nie mamy SPA blisko siebie? Robimy je sobie w domowym zaciszu!
Dziś przedstawię Wam dwa olejki, które zadbają nie tylko o Wasze ciało, ale także o strefę ZEN. Niemożliwe? A jednak.
Są to olejki do ciała, ale też do masażu firmy IDALIQ i występują na razie w dwóch wariantach, które opisze poniżej. Są one dopełnieniem serii White Flowers oraz Green Tea (o których wspomnę Wam w innych postach).
White Flowers — cudowny zapach białych kwiatów, delikatnie kojący zmysły, pozwalający się zrelaksować. Polecam go na relaksacyjne wieczory, gdy chcecie ukoić nerwy.
Green Tea — zapach zielonej herbaty, nieco odświeżający i pobudzający, ale zarazem delikatny. Polecam go do odprężenia mięśniowego.
Obydwa są przeznaczone zarówno dla ciała, jak i ducha. Pielęgnują ciało oraz zmysły. Dodajmy też, że oba mają dodatek oleju absyńskiego oraz awokado.
Olejki są w buteleczce uzyskanej z recyklingu o pojemności 150 ml. Zamykane na tak zwany „klik”, który swoją drogą mocno trzyma i gdy mamy tłuste ręce, lepiej nie zamykać, jeżeli chcemy jeszcze po niego sięgnąć. Może być to kłopotliwe, bo zatrzask mocno trzyma.
Olejki są bardzo wydajne, bo wystarczy niewielka ilość, by uzyskać bardzo dobry poślizg (potrzebny do wykonania masażu — masaży NIGDY nie wykonujemy „na sucho”).
Efekty, które są widoczne po zastosowaniu olejków, są takie same i w jednym i drugim. Nie odczułam różnicy między nimi (nie wliczając zapachów).
Zacznę jednak od strony pielęgnacyjnej:
Bardzo dobrze natłuszczają i nawilżają skórę, dość szybko się wchłaniają, gdy użyjemy tylko jako pielęgnacje naszej skóry. Wiadomo, że do masażu użyjemy większą ilość i to wszystko nam się nie wchłonie.
Zauważyłam także, że bardzo suche partie mojego ciała (kolana, piszczele) dostają dobrą dawkę, która zapobiega mnie przed nieświadomym drapaniem tych części ciała, co za tym idzie rany, które sobie nieświadomie wydrapywałam do krwi podczas snu, zagoiły się szybciej, a skóra zostaje nawilżona na bardzo długo. A ja już się nie zadrapuję.
Jeżeli chodzi o masaż:
Wykonywałam go ja na moim mężu. Jest bardzo dobry poślizg, ciało oddaje ciepło, co sprawia, że olejek bardziej wydziela swój zapach, przy czym koi zmysły. Nie trzeba go dużo dokładać, w zasadzie jedna partia wystarczy na 30-minutowy masaż relaksacyjny.
A co do składu:
Green Tea:
White Flowers:
Tutaj trochę cios w moje serce, mogą przeszkadzać dwa główne składniki na pierwszym miejscu w składzie. Parafina oraz Caprylic, które mogą zapychać. Są to olejki, a nie balsamy więc myślę, że jest to jak najbardziej logiczne, coś ten film musi zostawiać, nawilżać i wygładzać nam skórę. Co do składu WF, mam troszkę więcej zastrzeżeń, ale nie kują one w oczy.
Znajdziemy w składzie też olej z nasion winogron i oliwkę europejską. Nie zawierają parabenów.
Cena olejków: 23,60 zł