Zalotne spojrzenie, długie i gęste rzęsy — to marzenie wielu kobiet. Niestety często pozostaje tylko marzeniem. Od kiedy zaczęłam używać odżywki, moje rzęsy trochę urosły i się zagęściły. To tylko połowa sukcesu, bo te rzęsy należałoby jeszcze wymalować tak, by się nie pokleiły i nie zrobiło się dziesięć rzęs.
Przedstawiam Wam tusz do rzęs firmy Mariza — LongLash Mascara o pojemności 12 ml.
Tusz ten trafił do moich ulubieńców, ale nie było to tak oczywiste na początku. Po pierwszym użyciu miałam wrażenie, że jest za rzadki, nie mogłam się z nim uporać, strasznie kleił mi rzęsy, a na szczoteczkę nabierało się za dużo tuszu. Odstawiłam go na bok na około tydzień. Niedawno dałam mu drugą szansę.
Jak widzicie, ma standardową szczoteczkę, idealna dla moich małych i cienkich rzęs. Jako że jest standardowa, to tusz nie ma właściwości podkręcających rzęsy. Jest po prostu wydłużający.
Jak już pisałam, na początku z nim walczyłam, był za rzadki. Po tygodniu ponad dałam mu kolejną szansę. Troszkę mu się utleniło, zgęstniał i nagle stał się moim ulubieńcem.
Na szczoteczkę nie nabiera już się tak dużo produktu, nie skleja mi rzęs i w miarę ładnie je rozdziela.
Tutaj macie efekt jednej warstwy tego tuszu. Jest bardzo ładnie rozdzielone, biorąc pod uwagę, że są one rzadkie i prawie każdy tusz je poklei. Nie zauważyłam też koszmarnych grudek, są zdecydowanie dłuższe i widoczne (bez maskary wyglądam jak chora).
Nawet przy drugiej warstwie są ładnie rozdzielone, nie zrobiły się grudki, ani pajączki. Nie jest, to może idealny i wymarzony efekt, ale tu też dużą rolę gra kondycja rzęs, ale naprawiam je i już widzę sporą różnicę.
Tusz się nie osypuje, nie robi efektu pandy, trzyma na rzęsach stabilnie aż do zmycia makijażu. Nie ma uczucia ciężkości na powiekach, jest lekki.
Tusz trafia do moich dotychczasowych ulubieńców, chyba będę musiała zrobić post o moich TOP kosmetykach.
Jego koszt to: 19,20 zł, więc mieści się w przedziale tanich tuszów do rzęs według mnie.
