Jakoś tak mnie tchnęło, by opisać i porównać moje dwie ciąże. Jako, że jestem na końcówce i pozostało mi tylko (albo AŻ) 2 tygodnie, pozwolę sobie na porównanie. Po dłuższych namysłach stwierdziłam, że jednak ciąża jest ciąży nierówna, każdą przechodzi się osobno, inaczej, za każdym razem tak jakby to był pierwszy raz. Nie mam ogromnego doświadczenia, ale myślę, że mogę się wypowiedzieć jako 'drugoródka".
CIĄŻA Z WIKTORIĄ 2008r:
Otóż z pierwszą moją córką Wiktorią, zaszłam w ciążę gdy miałam lat 16 - tak była to wpadka, rzecz jasna. Ale rodzice zareagowali jak prawdziwi, kochający rodzice, wprawdzie był to dla nich szok, ale daliśmy radę, byłam z tym chłopakiem wtedy 2 lata.
O ciąży dowiedziałam się w 4 miesiącu ciąży - po wypadku samochodowym. Jechaliśmy z imprezy, kierownica się zablokowała i wylecieliśmy za barierkę, 1,5 m od głazu, 4 m w dół. Kierowca był trzeźwy - tak uprzedzam.
Zapytacie pewnie, czemu dowiedziałam się dopiero wtedy... otóż tak się złożyło, że mój organizm pracował jak zawsze - miesiączka była punktualne, o czasie, jak zawsze 5 dni, żadnych mdłości czy cienia objawów... więc cóż miałam podejrzewać?
Ciąża przebiegła mi dość szybko, może to dlatego, że dowiedziałam się tak późno...czasem sobie żartuję, że chodziłam w ciąży 5 miesięcy. Miałam ciążę bezobjawową, jedyne co mnie dręczyło to w 22 tygodniu miałam infekcję nerek. Podali mi strzykawkę z czymś przeciwbólowym, zapisali Furaginum, Tardyferon, No-spę i do domku.
Przez cała ciążę czułam się świetnie, chodziłam na spacery, mogłam przejść sporo km, nawet się nie męczyłam. Ukończyłam nawet rok szkolny bez brania wolnego. Dziecko uczyło się ze mną. Pod koniec ciąży męczyła mnie zgaga po smażonym, kurcze łydek w nocy i lekko opuchnięte nogi, ale szybko mi przechodziło.
Miałam termin na 1 sierpnia 2008. Dnia 31 lipca od 22.00 do 1.00 czułam leciutkie miarowe gilgotanie w brzuchu...były to skurcze, ale jak dla mnie były to gilgotki, o godz 1.00 odeszły mi wody... o 6.40 siłami natury i trzema skurczami partymi przyszła na świat Wiki. Sam poród trwał 25 min.
Miałam termin na 1 sierpnia 2008. Dnia 31 lipca od 22.00 do 1.00 czułam leciutkie miarowe gilgotanie w brzuchu...były to skurcze, ale jak dla mnie były to gilgotki, o godz 1.00 odeszły mi wody... o 6.40 siłami natury i trzema skurczami partymi przyszła na świat Wiki. Sam poród trwał 25 min.
• w całej ciąży przytyłam +23kg
Tutaj byłam w 7 miesiącu ciąży, moje jedyne fotki z tej ciąży....
A tak wyglądała Wiki po urodzeniu, pragnę również zaznaczyć, że urodziła się w tak zwanym "czepku".
Przy urodzeniu :
• 2780g
• 56 cm
• 10 pkt. Aphgar
CIĄŻA Z KARINĄ 2013r (OBECNIE TRWAJĄCA) :
Ta ciąża również była nie planowana, ale za to już w małżeństwie, z kochającym mnie mężczyzną. O ciąży dowiedziałam się bardzo szybko. Miesiączka mi się spóźniała, mdłości łapały. Coś dziwnego się ze mną działo. Biegłam po porannej kawie do toalety. Od razu zdecydowałam się, aby kupić test. Wynik - dwie kreski. Radość pełnym sercem i zaskoczenie.
Zapisałam się na wizytę, 8 tydzień, serduszko ślicznie już biło, maleństwo ma 15 mm.
Reakcja tatusia? A cóż miał chłop zrobić? W szoku był, ale cieszył się. Akurat w najgorszym momencie naszego małżeństwa, gdy wszystko między nami się sypało ,a pozew rozwodowy był już na papierze pisany, Bóg dał nam znak i wysłał nam maleństwo...
Niestety w tej ciąży tak jak pięknie się zaczęło, tak pięknie odczuwałam każdy etap ciąży, można by rzec, że książkowo. Nudności, krew z nosa, zawroty głowy...
W 22 tygodniu tak jak w pierwszej ciąży złapała mnie infekcja nerek, czy mnie to zdziwiło ? Jakoś nie bardzo. Zdziwił mnie tylko fakt, że tym razem nie dostałam zastrzyku, lekarstw i do domu..zostawili mnie w szpitalu na 4 dni. Podawali leki, robili usg, badania moczu, krwi... No tak anemia i zagrożenie ciąży (możliwe poronienie). Zalecenie lekarza, by się nie stresować, odpoczywać i nie przemęczać. Tak, tak, przy 5-letnim dziecku się nie stresuj kobieto i nie przemęczaj, no ale cóż.
Brzuch rosnął bardzo szybko był większy niż przedtem, mi też na wadze dużo przybiera, ale przecież w tamtej ciąży też dużo przytyłam - nie ma co się martwić.
Teraz jestem w 37-38 tygodniu, łożysko się już starzeje, rozwarcie na 3 cm, termin mamy na 18 lipca, ale ginekolog powiedziała, że nie ma opcji dotrwania do końca. Dostałyśmy już skierowanie do szpitala, jeżeli nie urodzimy do 11 lipca siłą natury, mamy się zgłosić 11 lipca na 14.00 do szpitala.
Brzuch ogromny, obrzęki na nogach również - nogi jak balony powietrzne mam, zgaga spać nie daje, kurcze łydek są okropne i te bóle przepowiadające. Męka Pańska z tą ciążą. Zostały nam 2 tygodnie, aż albo tylko. Jakoś mi się dłuży ta ciąża. Może dlatego, że od samego początku ją przeżywam w każdym calu. Pewnie i tak wielu moich 'cierpień' nie opisałam, ale co ja się rozczulać nad sobą będę? Chcę urodzić i zapomnę o tym, gdy mała będzie na mych rekach, przy sercu.
Na chwilę obecną wyglądam tak (uwaga nie mylić z hipopotamami w zoo):
• malutka ma 2200g
• ja mam 23 kg + od początku ciąży
• płeć : zdecydowanie dziewczynka (no chyba, że sobie nieźle schował te jajca i parówcie, ale musiałby być mistrzem)
Także mam nadzieję, że za dwa tygodnie pochwalę się Wam moją maluśka kochaną drugą córcią Kariną, która co rusz kopie mnie w żebra i uciska głową w pęcherz tak, że się posikać można, ale co tam - moje kochane maleństwo!