Chciałabym Wam przedstawić sześć szminek, które już jakiś czas temu wpadły mi w ręce. Stwierdziłam, że skoro pokazałam je już na instagramie, to Wam je zrecenzuję i pokażę, jak wyglądają na ustach, bo od tego przecież mam tego bloga. Szminki te należą do firmy Bourjois, a jest to seria z Rouge Velvet, lecz w wydaniu „zwykłych” sticków. Inaczej — w tradycyjnych szminkach.
Szminki prezentują się dość niepozornie i szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że ten wielki (bo inaczej tego nie nazwę) wzornik koloru, będzie ukrytym schowkiem, niczym ten ze szminek Freedom, czy MUR. Niestety, lekko się zawiodłam. Jest to tylko zwykły wzornik. A szkoda, bo miejsca na to przeznaczyli wiele.
Szczerze powiedziawszy, po serii Rouge Velvet z płynnych, które posiadam, oczekiwałam wiele po tej wersji. Wiadomo, że nie oczekiwałam zastygania, jak to mają w swojej zalecie szminki płynne, ale jednak moje wymagania były dość... wygórowane. Jednakże muszę przyznać, że mimo iż zalety poprzedniczek nie posiadają, także oferują dość dobrą jakość.
Szminki mają 2,4 g, co jest dość dobrą gramaturą, jak na Bourjois. Posiadam sześć odcieni, jak widzicie i za chwilę dowiecie się, że nie każda szminka dobrej serii — taka być musi.
Lecz najpierw zalety. Do zalet zaliczam na pewno ich ścięcie, które jest dobrze wyprofilowane, idealnie układa się na ustach, dzięki czemu łatwe jest umalowanie, nawet bez kredki podkładowej i obrysu ust. Delikatnie sunie po wargach, jak masełko i niezaprzeczalnie je nawilża, mimo tego, że są wpisane w fakturę Fini Mat.
Opakowanie nie trzeszczy, co dla mnie, osobiście, jest wielką zaletą — nienawidzę, gdy opakowanie piszczy, trzeszczy i przeszywa przeraźliwym dźwiękiem uszy. Brr. Tutaj na szczęście wszystko chodzi płynnie, a sama jakość plastiku jest dość znośna. Mogło być lepiej, ale nie ma tragedii.
Przejdźmy jednak do kolorów, które posiadam, a są to:
01 Hey Nude!
04 Hip Hop Pink
06 Abrico'dabra!
08 Rubi's Cute
10 Magni-Fig
12 Brunette
Po swatchach na ręce oczekiwałam efektu WOW! Chociaż już wiedziałam, który gagatek zdecydowanie wyleci z mojej kosmetyczki i nigdy się nie polubimy ze względów kolorystycznych. Nie, żebym była rasistą, ale niestety, w kwestiach kosmetycznych, jednak zgrzytało. Nie myliłam się nawet, co do jego jakości. Tak jak przypuszczałam. Jest po prostu zły.
01 Hey Nude! To właśnie on, ta nieszczęsna czarna owca wśród szminek. Nie dość, że jego krycie jest, co tu kryć, bardzo złe, bo pigmentacja jest słaba z racji jasności koloru, to na dodatek robi jakieś brzydkie ciapy i prezentuje się u mnie, po prostu jakbym miała za moment wziąć i sobie zemdleć. Myślę, że większej połowie polskich kobiet, również nie będzie pasować, jest za jasny i za ciepły.
08 Rubi's Cute. Cudowna, głęboka, soczysta jasna czerwień. Nie miałabym serca, gdybym nie podarowała jej przyjaciółce, która wygląda w czerwieniach, po prostu seksownie. Mnie czerwienie pasują jak świni spódnica (oprócz Armaniego nr.400, to jest sztos!). Tak więc, poszła byc piękną czerwienią gdzie indziej.
12 Brunette. Prześladował mnie ten kolor, jest piękny! Głęboki, pigmentacja cudowna. Ni to brąz, ni czerwień, powiedziałabym, że to kolor , jak nazwa mówi - idealnej brunetki.
06 Abrico'dabra! Magiczna nazwa, ale sama szminka w odcieniu pomarańczy, liczyłam w nazwie na coś, nie wiem, magicznego właśnie. Nie przypadł mi ten kolor do serca, jednakże nosić będę, bo ma coś w sobie. Niestety trzeba się trochę namachać, aby uzyskać dobry efekt.
10 Magi-Fig. Wielka miłość, od razu się w tym kolorze zakochałam. Piękny odcień skórki od figi. Myślę, że właśnie dlatego taka nazwa. Totalnie podbił moje serce! Pigmentacja jest bardzo dobra, a sam kolor wżera się w usta.
04 Hip Hop Pink. Mój drugi faworyt, który molestuję dość często, gdy mam mocny makijaż, a usta chcę mieć mniej mocne, ale jednak wyraziste. Idealny dzienniak dla mnie. Kolor jest po prostu cudowny, co tu kryć.
Podsumowując całokształt, szminki są dobrej jakości, jednakże są wykluczenia. Najlepiej się spisują szminki z mocniejszym pigmentem, nie zdziwiło mnie to wcale, bo mając już doświadczenie ze szminkami owej firmy, tak właśnie dzieje się za każdym razem. Bourjois nie potrafi robić dobrych nudziaków w brązach. Niestety.
Szminki zjadają się wprost proporcjonalnie do spożywanego posiłku, co nie powinno nikogo dziwić, są to zwykłe sztyfty. Przetrwają jakieś picie, ale bez szału. Dobra szminka, do noszenia w razie poprawek, w torebce. Na większe wyjścia, ważne, nie polecam - wtedy najlepiej użyć niezawodnych matów w płynie.