Moje włosy przeszły już wiele, jako już młoda i głupiutka nastolatka, w wieku 13-14 lat zaczęłam sobie robić blond pasemka. I tak pasemka na mojej głowie utrzymywały się przez wiele lat, po urodzeniu pierwszej córy zaszalałam i na całej mojej głowie pojawił się blond.
Teraz już wiem, jak wielki był to błąd. Katowałam te włosy nieudolnym farbowaniem na blond, chociaż nie wiem, czy można tak nazwać kurczaka, którego miałam na głowie? Raczej nie. W każdym razie moje włosy były w okropnym stanie. Postanowiłam czekać, aż odrosną mi moje naturalne, nie chciałam robić dekoloryzacji. Tak powstało ombre, które każdy chwalił, a ja wtedy nie wiedziałam, że naszła taka moda — to były zwykłe odrosty, a końcówki błagały o nożyczki.
Po przeprowadzce stwierdziłam, że skoro zmienia się moje życie, to z pompą. Ścięłam włosy do long boba (LOB?). Wtedy także zaczęłam bardziej o nie dbać. I wraz z szamponem z serii Luxury Care Argan, używałam serum, o którym dziś Wam napisze.
Serum do włosów Luxury Care Argan, firmy Mariza jest skierowane dla osób, które jak ja w ówczesny czas zmagają się ze zniszczonymi włosami.
Serum regenerujące do włosów Mariza u mnie sprawdziło się świetnie, moje włosy odzyskały zdrowy blask, stały się mocniejsze i jakby było ich więcej. Wcześniej narzekałam na „pióra”, dziś mam grube (jak na moje możliwości) włosy.
Serum nakładałam po umyciu szamponem z tej samej serii, po wcześniejszym odciśnięciu ich w ręcznik, alby były wilgotne. Tak zapewniłam lepsze wchłonięcie we włosy, a nie rozpuszczenie się serum w wodzie na włosach.
Na głowie trzymałam je 30 minut (chociaż nie trzeba tyle, ja po prostu chciałam). Po czym spłukiwałam i dałam włosom wyschnąć, nie używam suszarek, nigdy. Nie ma takiego urządzenia u mnie w domu.
Produkt zamknięty jest w małej, ale bardzo wydajnej butelce z pompką, z którą nie ma problemu. Na koniec jednak radzę wyrzucić pompkę i wydobyć serum bez niej, tak nie umknie nam żadna kropla, która jest cenna.
Cena serum : 34,90zł / 50ml