PMS - jak z nim żyć i jak go leczyć? Opowiem Wam moją historię. | Marine Ladies - blog beauty i lifestyle

PMS - jak z nim żyć i jak go leczyć? Opowiem Wam moją historię.

Udostępnij ten post


Bezlitosne są hormony kobiety, dlaczego muszę tak cierpieć i czemu właściwie ja, a inne nie mają z tym problemu? Te pytania nurtowały mnie bardzo długo. Dziś nauczyłam się z tym żyć i wychodzić naprzeciw, bo przecież PMS, to nie koniec świata!

Odkąd zaczęłam dojrzewać, czego skutkiem naturalnie była menstruacja, zmagałam się z tak pięknie nazywanymi bólami — premenstrual syndrome, czyli inaczej PMS. Kiedyś nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, ludzie byli mniej doinformowani, a gdzie ja, taka trzynastolatka miałam wiedzieć, że menstruacja nie u wszystkich tak wygląda. Na wychowaniu do życia w rodzinie także o tym nie wspominali, ale za to pokazywali jak piękne może być dojrzewanie, a okres to tylko jego cudowne zwieńczenie. 

Nie u każdego, prawda moja droga? Pamiętam moje pierwsze lata męki, były niczym sztorm na morzu, a ja pośrodku tego całego zamieszania. Tak jak to przeważnie bywa, na 7 do 10 nawet dni przez spodziewaną miesiączką po prostu umierałam, cal po calu, centymetr po centymetrze, każda cząstka mojego ciała mówiła mi, że te dni, to dni sądne dla mojego życia. Nawet niepozorne ruszanie palcami sprawiało astronomiczny ból, apogeum jednak nadchodziło przed samym terminem, zazwyczaj dzień wcześniej — wtedy już wiedziałam, że „ciotka przyjeżdża i ma wielkie walizki".

Nie wspomniałam o tych wszystkich pryszczach, które nagle postanawiały pojawić mi się na twarzy. Mówię Ci, przechodzę koło lustra, nic nie ma, przechodzę dziesięć minut później, a tam ACNE-party na całego. O bólu piersi (w późniejszych latach) i kolosalnych wzdęciach nie wspominając. Żadne jedzenie do mnie nie przemawiało. Wróć, czekolada wybawicielem. Czekolada bogiem. Bez niej nie podchodź. A teraz dupka od niej urosła, tak mi się za miłość odwdzięczyła. Nie chodziłam też do szkoły, bo byłam wiecznie zmęczona, bez siły, a na lekcjach i tak skoncentrować się nie mogłam i wszystko leciało mi z rąk. Zawalałam przez to wiele dni. Traciłam także znajomych przez agresję i nadmierną euforię w tym samym czasie, moja ambiwalencja uczuć była po prostu nie do zniesienia.


Do rzeczy, jak się pozbyłam tego wstrętnego bólu psychicznego i fizycznego? Bardzo prosto, o wiele łatwiej, niż się tego spodziewałam. Przede wszystkim musisz iść do lekarza ginekologa i to zgłosić, niestety wiele kobiet tego nie robi, bo statystyki pokazują, że zaledwie 25% z nas, szuka pomocy u ginekologa, który może dobrać odpowiednie leczenie, na przykład zmiana diety, stylu życia, czy pigułki hormonalne, a także może zdiagnozować czy nie chorujesz jeszcze na jakąś chorobę, która przejawia się bólami w czasie około miesiączkowym.

Mnie pomogła kochana Pani ginekolog, musiałam prowadzić bardziej aktywny styl życia i zmienić swoją dietę, która, nie oszukujmy się — zbyt bogata w witaminy i cenne składniki nie była w czasie nastoletnim. Można ratować się także lekami dostępnymi bez recepty, zawierającymi wyciąg z niepokalanka mnisiegołagodzącego symptomy PMS.

Najpierw pomyślałam sobie, że moja ginekolog chyba zwariowała. Ja ruszyć się nie mogę w tym czasie, a ona mi każde żyć aktywnie i korzystać z życia?! Posłuchałam, jednak stwierdziłam, że tonący i brzytwy się chwyta, to czemu ja, uparta Gosia, nie mam spróbować. Powoli przeskakiwałam swoje bariery, zaczęłam żyć aktywnie, cieszyć się życiem, mimo bólu, tabletki pomagały trochę, a ja, gdy przestawałam się na tym bólem tak mocno skupiać, jakby mniej mnie wtedy bolało, bo pamiętaj, że PMS to nie tylko bóle fizyczne, to dzieję się także w Twojej głowie i stamtąd musisz się najpierw go pozbyć!




Od tamtej chwili nie tracę dni na bóle, staram się żyć aktywnie nawet w te dni, jeżdżę z rodziną na wycieczki, nawet rowerowe, chodzę na długie i odprężające spacery, plotkuję z przyjaciółkami, a najważniejszym moim punktem jest wylaszczanie się. Czyli po prostu robienie dla siebie czegoś, co wpłynie dobrze na moje piękno - maluję się, maseczki nakładam, robię coś z włosami, ubieram się bardzo kobieco. Wszystko, by tylko czuć się dobrze na duchu i fizycznie. PMS może zabrać nam, kobietą nawet 8 lat życia, nie możemy się temu poddać. 

Dlatego właśnie podejmuję walkę i łączę się w apelu, by uświadamiać nie tylko kobiety, ale także i mężczyzn, że PMS, to nie tylko nasz widzimisię, wahania nastrojów, ból i powód wielu żartów, to poważna sprawa, której nie możemy bagatelizować! 

Droga czytelniczko, jeżeli nie walczysz z syndromem napięcia przedmiesiączkowego, ale znasz takie koleżanki, kuzynki, czy bliskie znajome, wesprzyj je, powiedz, że jesteś, rozumiesz, prześlij ten artykuł. 
Czytelniku, mężczyzno, mężu, chłopaku — nie unikaj swojej kobiety w tych dniach, bądź przy niej, wspieraj ją, wiem, że będzie trudno, ale razem zwalczycie to ustrojstwo i nie będziecie tracić dni na PMS. 

Dołączcie do akcji #NieTracęDni i wspierajmy się razem, uświadamiajmy! To takie proste, a możesz uratować 8 lat życia każdej kobiecie, łącznie z Tobą! To przecież tyle lat, chcesz je stracić na ból? Wierzę, że tak jak i ja — nie. PMS to nie wróg na całe życie.